XIX-wieczna cerkiew, tajemnicza mogiła, legenda i zjawiskowe pejzaże – między sokólskimi wzgórzami na bardziej wymagających turystów wciąż czeka mnóstwo niespodzianek.

Sokólszczyzna to wciąż podlaska terra incognita. Brakuje jej turystycznego „wabika” na miarę białowieskich żubrów. Nie ma tu też architektonicznych perełek, którymi mogą pochwalić się Supraśl czy Tykocin. Turyści, których przywiodła tu ciekawość, zwykle szukają Bohonik. Niektórzy zachwycają się jeszcze ostatnimi sokólskimi wiatrakami lub też podążają śladem szlacheckich zaścianków, położonych tuż przy wschodniej granicy. Jednak część Podlasia rozciągająca się między Sokółką a Krynkami kryje wiele fascynujących niespodzianek. Jedną z nich jest drewniana cerkiew znajdująca się w niewielkim Samogrodzie.

W poszukiwaniu Samogrodu

Długo trzeba powiększać googlowską mapę, żeby dojrzeć na niej Samogród, niewielką kolonię w Gminie Szudziałowo. Jeszcze więcej szczęścia trzeba mieć, żeby dostrzec znajdującą się tam cerkiew. Nawet jadąc drogą z Suchynicz do Babik, niespełna kilometr przed tą drugą wsią, mało kto się spodziewa, że za gęstym szpalerem drzew skrywa się przepiękna drewniana świątynia, wybudowana w 1867 roku. Wiosną i latem szczelnie otulają ją gęstym listowiem wiekowe lipy. Dopiero z bliska widać okazałą bryłę jednonawowej cerkwi z boczną zakrystią przy prezbiterium. Grupa starych drzew świadczy, że niegdyś mogła tu istnieć spora wieś. Teraz zostało już tylko kilka chat rozrzuconych na znacznej powierzchni.




Wierzyć czy nie?

O początkach cerkwi opowiada miejscowa legenda. Ponoć przed wiekami w okolicznym lesie zgubił się pewien wędrowiec. Nie mogąc odnaleźć właściwej drogi, swój los powierzył żarliwym modlitwom, a przy tym obiecał, że w przypadku wybawienia ufunduje w tym miejscu świątynię. Nie minęło wiele czasu, a odnalazł go wieśniak, który wskazał mu drogę. Niedługo potem w puszczy wzniesiono cerkiew – dar za wybawienie z opresji. Tyle mówi legenda.
Faktem jest, że początkowo stała tu cerkiew unicka, po której nie zostało obecnie śladu. Przypomina o niej jedynie tajemnicza mogiła znajdująca się poza cerkiewnymi murami. Na zwietrzałym piaskowcu można odczytać coraz słabiej widoczny napis: „Tu leżą grzesznicy Kazimierz y Zuzanna Kanimierow-Wiszczyńscy, rok zejścia 1733”. Być może to oni byli fundatorami unickiej cerkwi? Niektórzy przypisują to również Samuelowi Mościckiemu, do którego należał pobliski majątek Nieszkowicze. Dopiero w latach 60. XIX wieku na miejscu poprzedniej świątyni powstała obecna cerkiew.



Zima łaskawa dla fotografów

Pierwszy raz trafiliśmy do Samogrodu latem. Szczelny mur zieleni szybko zniechęcił nas do robienia zdjęć. Jednak Anka – kierując się wrodzoną ciekawością – odkryła przy bramie prowadzącej do cerkwi olbrzymią kolonię pająków, którym zafundowała kilkunastominutową sesją fotograficzną.
Wróciliśmy tam w styczniu, gdy po liściach zostało już tylko wspomnienie. Nagie gałęzie lip zasłaniały drobną pajęczyną rozłożystą bryłę cerkwi. Dopiero wtedy mogliśmy pokusić się o zrobienie kilku zdjęć.




0 komentarze:

Prześlij komentarz